Pożary w Australii szaleją od października
... jednak dopiero 12 listopada 2019 roku władze Nowej Południowej Walii ogłosiły "katastroficzne" zagrożenie pożarowe. Od tamtych wydarzeń minęło już siedem tygodni. Problem w tym, że w ciągu tego czasu sytuacja się jeszcze pogorszyła. Szacuje się, że ogień zniszczył ponad 3 mln hektarów terenu, czyli obszar większy niż cała Belgia.
Dotychczas na skutek pożarów w Australii zmarło co najmniej 18 osób, a 17 innych uznaje się za zaginione. Wiadomo też, że ogień strawił około 1400 domów. Najbardziej jednak cierpią zwierzęta. Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney szacują, że w ostatnich tygodniach w południowo-wschodniej Australii zginęło w sumie ponad miliard ssaków, ptaków i gadów. Zdaniem badaczy istnieje zagrożenie, że kontynent bezpowrotnie stracił kilka gatunków.
Klimatolodzy spodziewali się takiego obrotu spraw. Obszar, na którym leży Australia, jest szczególnie podatny na zmiany klimatyczne, a to dlatego, że działają nań mocno prądy równikowe. Dlatego też uważa się, że półkula południowa może być na ocieplenie bardziej narażona niż północna.
Premier Australii Scott Morrison poinformował, że ogień będzie szalał w Australii przez "wiele miesięcy". Niektórzy eksperci wypowiadają się w trochę bardziej optymistycznym tonie i przewidują, że największe w historii pożary potrwają jeszcze co najmniej miesiąc. Dopiero w lutym w kraju spodziewane są deszcze, które być może zatrzymają kataklizm. Być może.
źródło: Noizz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz