1 listopada 2020

Taktowne umieranie.

Poeta Jan Brzechwa

Umie­rać trze­ba z tak­tem. A więc, daj­my na to,

     Nie wte­dy, kie­dy wła­śnie za­czy­na się lato!
Po­my­śl­cie: każ­dy czło­wiek o wa­ka­cjach ma­rzy
W gó­rach czy na Ma­zu­rach, na sło­necz­nej pla­ży

I na­gle ja umie­ram. Jest mój po­grzeb. Jak tu
Nie na­zwać ta­kiej śmier­ci wprost szczy­tem nie­tak­tu?

Umie­rać trze­ba z tak­tem. Ci, co in­nych ce­nią,
Nie spra­wia­ją po­grze­bów zbyt póź­ną je­sie­nią.

Ja nie chciał­bym, na przy­kład, by lu­dzie zmok­nię­ci
Klę­li i uwła­cza­li mnie lub mej pa­mię­ci,

By ka­tar czy też gry­pę ścią­ga­li na sie­bie
Dla­te­go, że ba­wi­li na moim po­grze­bie.

Umie­rać trze­ba z tak­tem. Wy­ma­ga ob­li­czeń
Taka śmierć, żeby po­grzeb nie przy­padł na sty­czeń.

Lub, po­wiedz­my, na luty, gdy mro­zy siar­czy­ste
Mogą cał­kiem znie­chę­cić ża­łob­ną asy­stę.

Ja nie chciał­bym, by lu­dzie, któ­rych śmierć ma wzru­szy,
Mie­li z tego po­wo­du po­odm­ra­żać uszy.

Wio­sna to co in­ne­go! Nie ma lep­szej pory,
Aby umarł tak­tow­nie czło­wiek cięż­ko cho­ry.

Na cmen­ta­rzu we­so­ło zie­le­nią się drze­wa,
Żało­ba na wio­sen­nym wie­trze się roz­wie­wa,

I śmierć zda się bła­host­ką, gdy wio­sna upa­ja...
Po­sta­ram się po­cią­gnąc do po­ło­wy maja.
Jan Brzechwa, Taktowne umieranie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz