8 maja 2020

Koronawirus wszedł na rynek mieszkaniowy.


Niepewne czasy dla tych, którzy planowali zakup mieszkania. Niepewne czasy dla tych, którzy sprzedają mieszkania. Koronawirus rozpanoszył się na rynku nieruchomości.
Wszyscy czekają. Co będzie? Ceny spadną, czy jeszcze bardziej poszybują w górę?
Przez ostatnie dwa lata ceny mieszkań zdążyły urosnąć do monstrualnych rozmiarów. Polakom żyło się lepiej, mogli z optymizmem planować przyszłość, inwestować w rodzinę. Sprzyjała temu polityka banków, łatwiejszy dostęp do kredytów mieszkaniowych oraz duża aktywność deweloperów, którzy skwapliwie skorzystali z nowej, przygotowanej dla nich ustawy "deweloperskiej".
Ta rozpędzona machina nagle zaczęła w kwietniu hamować, a w maju słychać już gwałtowny zgrzyt.
Co prawda można skorzystać z prezentacji mieszkania  online, na którą coraz częściej decydują się agencje i deweloperzy, ale trudniej już przygotować dokumenty, czy znaleźć  aktywnego notariusza. No i oczywiście zdobyć kredyt w banku. Bo banki dla swoich klientów niestety poprzeczkę podniosły. Nie są już skore do rozdawania pieniędzy na zakup nieruchomości. Pobłażliwość wobec kredytobiorców, czyli na przykład pomijanie lub minimalizowanie wymagań dotyczących wkładu własnego na poziomie 10 proc., nie wchodzi już w grę. Teraz banki będą finansować nieruchomości w 80 proc. i trzeba się liczyć z wkładem własnym w wysokości 20 proc (pr.news.pl). Zatem zaostrzono egzekwowanie przepisów, które obowiązywały już wcześniej, ale nie były rygorystycznie stosowane, bo banki liczyły na większą liczbę i wartość udzielonych kredytów przy niskich stopach procentowych. Te zostały jeszcze obniżone w marcu i kwietniu, co oznacza niższe wpływy z odsetek dla banków.
Ostrzegały przed tym redakcje wielu finansowych portali, zalecając czasową wstrzemięźliwość w podejmowaniu decyzji o zakupie nowego M.

Jak prognozuje Polski Instytut Ekonomiczny, w związku z pandemią SARS-CoV-2 ceny mieszkań na polskim rynku mogą spaść po raz pierwszy od ośmiu latMożemy spodziewać się przecen na rynku nieruchomości. Gdy zakończy się pandemia i rozpocznie się powrót do normalności, wiele osób ocknie się, że jeszcze jest tanio i należy ponownie zainwestować w nieruchomość. 
Teraz , w czasie kryzysu, chętni na nowe mieszkanie zastanawiają się, czy utrzymają swoje miejsca pracy, a 7 na 10 firm obawia się o swoją płynność finansową, z czym wiążą się zwolnienia pracowników.
 To jest w tej chwili największy problem, a nie wybór mieszkania. Za klika miesięcy potencjalni nabywcy nowego M  będą już wiedzieć, czy pozostaną w swoim miejscu pracy i czy będzie ich stać na taki zakup. Jak prognozują ekonomiści, spadek cen utrzyma się około pół roku, maksymalnie rok, a potem ponownie zaczną one stopniowo rosnąć wraz ze wzrostem popytu na mieszkania i odbudową gospodarki. 

Dla Kowalskiego z tych  wszystkich rozważań bankowców i deweloperów może wynikać jedno:
 jeśli chcę kupić mieszkanie, najpierw muszę utrzymać miejsce pracy, potem ze skarpety albo od babci dołożyć do szufladki z napisem " wkład własny",  potem codziennie zaglądać na stronę upatrzonego mieszkania i kontrolować jego cenę,
 a  w odpowiednim czasie  umiejętnie wykonać skok na nieruchomość....gdy właśnie deweloper uzna, że już..i ...znowu bezpiecznie można windować ceny w górę. 
Prawda, że proste?





4 komentarze:

  1. Prędzej czy później bańka i tak musiałaby pęknąć. Szkoda tylko każdego, kto straci na tym ciężko poświęcone pieniądze. 😞

    OdpowiedzUsuń
  2. Deweloperzy tłumaczą się rosnącymi cenami gruntów, materiałów budowlanych i kosztów pracy. Moim zdaniem, brak jest mechanizmów, które kontrolowałyby poziom ich zysków . Istnieje ustawa antylichwiarska, która skutecznie ogranicza apetyty na szybki zysk. Na rynku nieruchomości działa tylko prawo popytu i podaży. Ceny spadną, gdy przestaniemy kupować, ale to nam nie grozi, bo wciąż potrzebujemy mieszkań. Dosadnie skomentował to Business Insider: "wszyscy się zastanawiają, gdzie jest górna granica, przy której popyt osłabnie, ale jak na razie deweloperzy raczej próbują utrzymać jak najwyższe marże niż stawiać na rekordy sprzedaży". Może wreszcie przyszła pora, by cały ten proces uregulować prawnie. Wszelkie "bańki" strzelałyby już w zarodku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń