Przywiało mnie tu wraz z prawdziwą, polską zimą. I co z tego? Nie pierwsza moja zima w Busku i pewnie nie ostatnia.
Ale jest jakoś inaczej.
Wszechogarniająca cisza i tylko śnieg skrzypi pod stopami. Wokół żywego ducha... A przecież dwa lata temu tymi alejkami przechadzały się gromady kuracjuszy. Niektórzy z nich, spóźnieni, truchtem podążali na zabiegi do starych łazienek.
A teraz tę ciszę czasami tylko przerywa dźwięk piły, pracowicie przycinającej stare gałęzie drzew.
Idę dalej w nadziei, że spotkam człowieka.
Nic.
Może deptak - Aleja Mickiewicza, zwykle tętniący uzdrowiskowym życiem, wniesie trochę nadziei?
Nic.
To jest zimowy, buski covid.
Smutno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz