30 marca 2019

Narodziny wiosny.


Gdy pierw­szy na­stał dzień
 wscho­dzą­cej wio­sny mło­dej,
naj­pierw­szy zbu­dził się śpią­cy na dnie bóg wody
i po­wstał z chłod­nych łez, i gło­wą kę­dzie­rza­wą
ude­rzył w lód, co legł na rze­ce lśnią­ca lawą,
i roz­pękł z hu­kiem lód, i z prą­dem kry się suną,
a w słoń­cu su­szył bóg swą gło­wę krę­to­ru­ną.

A gdy go­rę­cej blask sło­necz­ny padł na gaje,
bo­gi­ni won­nych ziół z po­ście­li mięk­kiej wsta­je
i roz­pu­ści­ła włos, co aż do zie­mi spły­wa,
i naga po­lem szła bo­gi­ni zło­to­grzy­wa,
a kędy pola tknie jej włos, tam wnet się tra­wy
zie­lo­na pu­ści ruń i szczaw zie­lo­no-rdza­wy.

Owia­na cie­płem zórz, wio­sen­nych tchem po­wie­wów,
piesz­czo­na wo­nią sfer, z ró­ża­nych wy­szła krze­wów
i uśmiech­nę­ła się do zło­ci­ste­go słoń­ca
bo­gi­ni, córa nieb, kwia­ta­mi wła­da­ją­ca.
W zło­ci­sty sza­fir ócz ob­ję­ła świat mi­ło­śnie,
a kędy spoj­rzy, kwiat prze­ślicz­ny wnet wy­ro­śnie
i wko­ło li­lii, róż, nar­cy­zów kwit­nie mnó­stwo,
a wśród nich słoń­cu śle uśmie­chy ja­sne bó­stwo.

I po­wstał la­sów bóg, strząsł zwię­dłe li­ście z gło­wy
i z świe­żych so­bie wnet splótł li­ści wian dę­bo­wy,
i roz­ko­ły­sał drzew ga­łę­zie i ko­na­ry,
i słu­chał -- pły­nął hymn, hymn uro­czy­sty, sta­ry,
i dłu­go słu­chał bóg w po­wa­dze i za­du­mie
od­wiecz­nych ba­śni w tym roz­ko­ły­sa­nym szu­mie.

Bro­da­tych fau­nów huf i śnież­ne nim­fy spo­łem,
za ręce wziąw­szy się, plą­sa­ją nadzy ko­łem
na łące, kędy blask od słoń­ca zło­ty pada -
przy cud­nej wia­tru grze tam plą­sa bóstw gro­ma­da,
świat pach­nie, lśni się w krąg i ja­kaś moc mi­ło­sna
lu­bież­nie pie­ści go... Ro­dzą­ca wsta­ła wio­sna.


Kazimierz Przerwa- Tetmajer, Narodziny wiosny, 1897.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz