13 września 2019

Bezpieczeństwo w sieci jest bezcenne? Nie rozśmieszajcie mnie. To jest FB.

Zuckerberg szef Facebooka i dziennikarz

"Kiedy szef firmy regularnie wyciera sobie gębę wartościami, które potem jawnie ignoruje, robi się odrażająco".Tymi słowami Martyny Grodeckiej piszącej dla portalu spidersweb.pl postanowiłam kontynuować swoje rozważania na temat FB  (mówiłam wtedy o podsłuchiwaniu i o ogromnej karze, którą ta platforma otrzymała niedawno za podsłuchiwanie użytkowników). Dlaczego? Temat jest ważny z wielu powodów, dla mnie najbardziej istotne jest to, iż  FB drażni moje poczucie uczciwości. Zanim napiszę o innych (nie)ciekawych aspektach działania tej platformy, chciałabym przytoczyć tekst już  cytowanej autorki. Nie chciała udostępnić  swojego numeru telefonu, ponieważ -jak sądziła i słusznie- można zostać łatwo  odnalezionym w sieci, a nie wszyscy przecież tego sobie życzą : 

"Pamiętaj, że serwis ma to gdzieś. Możesz zablokować wyświetlanie swojego numeru telefonu w profilu, ale nie możesz zrezygnować z możliwości bycia wyszukanym za jego pomocą. Wystarczy, że ktoś doda twój numer do swoich kontaktów, a potem zaimportuje je do Facebooka i już ma twój profil przed oczami. Takie wyszukiwania można ograniczyć do znajomych znajomych lub znajomych, ale nie można wyłączyć go całkowicie. Najbardziej irytujące jest to, w jaki sposób FB numery telefonów pozyskiwał.
Trudno mi uwierzyć, że brak wdrożenia tokenów nie był cyniczną strategią obliczoną na to, żeby wyłudzić jak najwięcej danych. Nieważne, że tokeny są bezpieczniejsze, ich wartość dla Facebooka jest zerowa, co innego wartość naszego numeru telefonu.

Chciwość Facebooka nie zna granic. Obce jest mu też poczucie przyzwoitości i odpowiedzialności. Jedna z najpopularniejszych platform podważa wartość naprawdę sensownych zabezpieczeń i dobrych praktyk związanych z bezpieczeństwem w sieci. Nie jestem naiwną młódką. Zdaję sobie sprawę z tego, że za darmo znaczy zwykle za dane. Firmy są od tego, żeby zarabiać, produkty są od tego, żeby zarabiać i nie ma powodu, by się na to obrażać. Problem pojawia się, gdy zarobek jest wartością nadrzędną, a takie drobnostki jak bezpieczeństwo, przyzwoitość czy odpowiedzialność  znajdują się tak daleko za nimi, że nawet z lornetką trudno je wypatrzeć. Kiedy do tego szef firmy regularnie wyciera sobie gębę wartościami, które potem jawnie ignoruje, robi się odrażająco. Bezpieczeństwo powinno być święte. Nie jest. Facebook uczy miliony ludzi na świecie, że nie można ufać weryfikacji dwuetapowej, czyli metodzie, która zdecydowanie podnosi poziom zabezpieczeń w porównaniu do zwykłego hasła. Brawo Zuckerberg!".

Coraz więcej osób twierdzi, że FB stał się bezwartościowym medium. To, czym kiedyś przyciągnął, dziś skutecznie odpycha. Łatwość komunikowania się ze znajomymi w sieci ma swoją cenę- to informacje, które portal o nas zbiera. Szum informacyjny, który próbujemy przyswoić (bo każda wiadomość nadana przez naszych znajomych czy grupę jest ciekawa) pomnożony o reklamy powoduje, że czas spędzony przed monitorem wciąż się wydłuża. W efekcie przyjmujemy nadmiar (często miałkiej treści), który tak naprawdę do niczego nie jest nam potrzebny. A przecież zasada zachowania w sieci powinna być podobna do tej w markecie- wchodzimy i kupujemy tylko to, co nam potrzebne. Co więc sprawia, że tak trudno tę zasadę wprowadzić w wirtualne życie? Lista pułapek, które powodują uzależnienie od tego portalu, jest bardzo długa. Począwszy od wykorzystania  naszych skłonności do ekshibicjonizmu, a skończywszy na potrzebie akceptacji i zdobywania wciąż nowych lajków. Czyli tak naprawdę Zuckerberg nie napracował się bardzo by odkryć, co w nas drzemie. Kiedy jeszcze potrzebujemy FB? Jeśli reklamujemy biznes lub prowadzimy bloga. Czy naprawdę? Analitycy już przekazali najważniejsze informacje: chcesz mieć zasięgi- musisz zapłacić. Jednak z blogiem możemy dotrzeć do czytelników na wiele innych sposobów. Grupy blogowe na FB nie przejęły nas przecież na wyłączność. Są platformy bloggerskie, gdzie również można nawiązywać nowe ciekawe kontakty i reklamować posty. Zresztą, zauważyłam, że ruch na moim blogu tylko w niewielkiej części pochodzi z FB (wierzę, że osoby, które zaglądały na stronę pasażerki wiatru, trafią teraz do bloga krótszą drogą). Główną zasługę w generowaniu ruchu ma tu jednak Google. Jeśli dodać do tego fakt, że FB chce bawić się w cenzora, który kieruje się własnym systemem wartości, to proces dojrzewania do decyzji opuszczenia tej platformy nabiera u mnie gwałtownego przyspieszenia. O aferach związanych z mieszaniem się w wielką politykę już nie wspomnę. A najciekawsze dla mnie samej jest to, do jakiego wniosku doszłam na dwutygodniowym  urlopie- też od FB!
Czułam się zdecydowanie lepiej, gdy do niego nie zaglądałam! Byłam skupiona i skoncentrowana tylko na  sprawach dziejących się tu i teraz- w realu. Mylą się ci, którzy twierdzą- nie ma cię na fejsie, nie ma cię wcale. Ja powiem tak- bądź naprawdę, bo równoległe życie w sieci może umknąć Twojej kontroli. Czas ucieka, jeśli go nie pilnujesz.  
Wszyscy to już przerobiliśmy, a wciąż tam jesteśmy... Frajerzy? 
W jakimś poście bloggerskim opisującym prawie narkomański  efekt odstawienny przeczytałam:
 "Facebook za bardzo nas do siebie przyzwyczaił, by ot tak go zostawić". Przerażające, prawda?
Ja, w chwilach słabości, jak mantrę będę powtarzać sobie tekst: Kiedy szef firmy regularnie wyciera sobie gębę wartościami, które potem jawnie ignoruje, robi się odrażająco. 


12.09. Miesiąc bez FB.
 Wnioski.
Można się bez niego obyć. Z pewnością w ciągu dnia pozostaje więcej czasu do dyspozycji, pozbywamy się też ciągotek do tego by sprawdzać, co słychać u naszych znajomych. Odnotowałam też niewielki spadek w statystykach. Ja też straciłam z oczu blogi, do których miałam zwyczaj zaglądać. Grupy  na FB dają jednak poczucie systematyczności i aktualności.
 Ale nie to jest najistotniejsze. 
Najważniejsze jest to, że na FB dzieje się największa "akcyjność" w temacie, który mnie najbardziej interesuje- ekologia. Twitter, moim zdaniem, nie dorównuje pod tym względem FB. Z tego głównie powodu zaczynam zastanawiać się nad włączeniem FB do swojego"przeglądu prasy". Jak to zrobić, by nie wpaść w pułapki, w których już byłam?
 Jeszcze nie wiem. Pomyślę. " Jutro też jest dzień"- jak mawiała Scarlett O`Hara.
Nie tak dawno premier Morawiecki ogłosił, że wreszcie założył profil na FB. Czas przed wyborami do parlamentu? Czy też potrzeba osobistego wglądu w to, co dzieje się na największym portalu społecznościowym?
Przy tej okazji pojawiły się głosy Internautów:
 Panie Premierze, dlaczego tu? Dlaczego nie zasugerować założenia polskiego FB?
No właśnie - dlaczego nie?
Nie jest to rzecz łatwa, bo w ostatnich kilku latach słyszeliśmy nie raz i nie dwa, że ktoś próbuje uruchomić nowy portal społecznościowy, który ma zostać pogromcą FB, jednak nikomu nie udało się nawet zbliżyć do sukcesu, jaki osiągnął Mark Zuckerberg. 
Przecież nie brakuje nam uzdolnionych inżynierów elektroników i informatyków, którzy mają na swoich kontach międzynarodowe osiągnięcia i nagrody.
W czym więc kryje się tajemnica?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz